Po dość długim spacerze dziewczyny wróciły do Hogwartu. Było już późno, chwilę przed kolacją, więc postanowiły, że udadzą się do Wielkiej Sali.
- Ginny, nie zastanawia Cię, co on tam robił? - spytała trochę niobecna Hermiona.
- Trochę, ale jakoś specjalnie nie będę sie nim przejmować. - odpowiedziała obojętnie ruda.
Po krótkiej rozmowie przyjaciółki usiadły do stołu i zjadły kolację. W związku z tym, że były Święta, niewielu uczniów było w Hogwarcie. Większość z nich na ten czas wybrała się do rodziny. Herm nie miała do kogo jechać. Była sama. Cieszyło ją, że miała chociaż Weasleyów. Oni zawsze byli blisko, gdy ich potrzebowała.
- Byłam BARDZO głodna - powiedziała Ginny
- Zauważyłam. Zjadłaś więcej niż zjada Ron! - powiedziała rozbawiona brunetka.
- Nie przesadzaj - ruda próbowała udawać oburzenie, ale jej nie wychodziło. Po jakimś czasie rozbawienie dziewczyn sięgało granic. W końcu doszło do tego, że śmiały się same z siebie.
- Ej, dobra, ja idę spać - powiedziała Herm.
- Okay, ale jutro się widzimy.
- No jasne, że tak.
Po krótkim pożegnaniu dziewczyny rozeszły się do swoich dormitoriów.
Ta noc nie minęła Hermionie spokojnie. Cały czas miała przed oczami obraz Dracona siedzącego na ławce w Londynie. Po dość długim czasie rozmyślań dziewczyna w końcu zasnęła. Dręczyły ją dziwne sny związane ze Ślizgonem.
-----
Obudziła się około godziny siódmej. Poszła do łazienki, żeby się ogarnąć. Czuła się wyspana, więc postanowiła, że pójdzie się przejść. Gdy już przeszła dość długi korytarz, ustała pod ścianą. Rozmyślała nad tym, jak to będzie, gdy opuści Hogwart. Gdyby rodzice o niej pamiętali, pewnie zamieszkałaiby u nich. Może zatrudni się w jakimś mugolskim barze jako kelnerka, uzbiera trochę pieniędzy i kupi jakiś mały domek...
- Koniec rozmyślań, trzeba zrobić coś pożytecznego - powiedziała sama do siebie, po czym udała się w stronę biblioteki. Przypomniała sobie, że wczoraj jakiś uczeń, prawdopodobnie z Ravenclawu zrzucił książki o transmutacji. Spadło dość dużo książek, z czego niektóre zostały zniszczone. Gdy doszła do drzwi biblioteki, otworzyła je delikatnie, żeby nie hałasować.
- Dzień Dobry! - powiedziała radośnie Miona.
- Witaj złotko! - powiedziała równie miłym tonem bibliotekarka. Była to bardzo miła, starsza kobieta. Włosy miała ciemne, sięgające do ramion. Ubrana była w beżowa sukienkę do kolan. Hermiona bardzo lubiła tą kobietę, lubiła jej pomagać.
- Słyszałam, że wczoraj jakiś uczeń zniszczył kilka książek. Bardzo je uszkodzil? - spytała zaciekawiona.
- Niektórym odpadły okładki, czemu pytasz?
- Mogłabym pomóc Pani je naprawić - odpowiedziała brunetka.
- To bardzo miło z twojej strony, niewielu uczniów mi tutaj pomaga. Jesteś jedną z nielicznych - odpowiedziała ucieszona bibliotekarka.
- To ja mogę zabrać się do roboty, tylko niech mi Pani powie, gdzie są te książki.
- Nie jest jeszcze za wcześnie? -
- Czuję się wyspana, a poza tym nie mam co robić, więc czemu mam nie pomóc - te słowa wywołały uśmiech na twarzy starszej kobiety. Po chwili Hermiona siedziała przy ławce ze stosem książek do naprawy. Postanowiła, że najpierw użyje taśmy do połączenia okładki z książką, a potem zaklęciem naprawi jej wygląd. Podczas sklejania myślała o Draco. Nie wiedziała czemu, ale chciała dowiedzieć się więcej o tym tajemniczym blondynie. Wiedziała, że tak nie wolno, ale nastepnymy razem postanowiła śledzić Ślizgona. Co się stało ze starą, poukładaną Hermioną Granger? Wcześniej bała by się nawet pomyśleć co by się stało, gdyby Draco ją zauważył, a teraz nawet się nad tym nie zastanowiła. Chciała się po prostu więcej o nim dowiedzieć.
-----
Naprawę wszystkich książek zajęło jej dwie godziny. Nie żałowała, że spędziła tu tyle czasu. Efekt końcowy był zachwycający, książki wyglądały jak nowe. Była z siebie dumna. Zaniosła je i położyła na biurku bibliotekarki. Ta, gdy tylko zobaczyła efekt pracy Hermiony, była zachwycona.
- Dziękuję Ci kochana - powiedziała radośnie starsza Pani.
- Ależ nie ma za co. To była czysta przyjemność - odpowiedziała radosnie Miona.
- Jest za co. Uwierz mi. Za chwilkę pójdę do Profesor McGonagall i poproszę ją o przyznanie 30 punktów dla Gryffindoru za pomoc na rzecz biblioteki.
- Dziękuję proszę Pani - powiedziała uszczęśliwiona Herm, która była z siebie dumna. Kolejny raz przyczyniła się do przyznania punktów dla swojego domu. Było już wpół do dziesiątej, wiec poszła do Ginny. Razem udały się do Trzech Mioteł, bo nie miały co robić. Wypiły po dwa piwa kremowe. Gdy wracały, wystąpiły do Hagrida. Dawno go nie odwiedzały, a wiedziały, że bardzo się ucieszy z ich wizyty.
- Cześć Hagrid! - krzyknęły radośnie obie gryfonki.
- Cholibka, nie spodziewałem się, że ktoś mnie odwiedzi. Wydawało mi się raczej, że wszyscy pojechali do rodziców. Jak miło was widzieć! - odpowiedział uradowany półolbrzym.
- Opowiadaj, jak spędziłeś Święta - zaczęła Hermiona.
- Jak zwykle samotnie...Ale nic, opowiadajcie, co u was!
- Ja z Ginny spędziłyśmy Święta u niej, bo jak wiesz, moi rodzice o mnie nie pamiętają... - powiedziała trochę smutnym głosem Herm.
- Cholibka, zapomniałem! Wybacz, nie chciałem sprawiać Ci przykrości - Hagridowi zrobiło się trochę przykro, nie chciał urazić gryfonki.
- Nic się nie stało, przyzwyczaiłam się do tego. Nikt o tym nie wie, a jak się dowiaduje, to przeprasza. Już dużo razy się z tym spotkałam - te słowa uspokoiły Hagrida. On, jak i prawie cała szkoła nie wiedzieli, co zrobiła Hermiona, żeby chronić rodziców. Dziewczyna czasami zastanawiała się, czy dobrze zrobiła. Nie miała bowiem pewności, czy Voldemort wiedział o jej rodzicach. Ale...nawet jak nie wiedział, to gdyby chciał, jego słudzy szybko by ich znaleźli. Wiedziała, że kiedyś spróbuje zdjąć z nich te zaklęcie. Jednak nie miala pewności, że jej się uda.
- Hagrid, nawet nie spodziewałbyś się, kogo wczoraj razem z Ginny spotkałyśmy w Londynie.
- A gdzie jest Londyn? - spytał rozbawiony swoją niewiedzą półolbrzym.
- Ano tak, ty nie wiesz - roześmiała się Ginny. - Londyn to mugolskie miasto, i uwierz mi, jest PIĘKNE!
- To kogo tam spotkałyście? - spytał zaciekawiony.
- Malfoya! Siedział sobie jak gdyby nigdy nic, a gdy do niego podeszłyśmy, teleportował się niewiadomo gdzie.
- To jest serio dziwne. Malfoy, tępiciel mugoli, w ich mieście.
Oczy Hagrida bardzo się powiększyły, wyglądał bardzo śmiesznie. Jego minę zauważyły dziewczyny i natychmiast wybuchły śmiechem.
- Mogę wiedzieć, co was śmieszy - zapytał zdziwiony.
- Masz WIELKIE oczy. Większe, niż zwykle. Dużo większe. - odpowiedziała ruda, powstrzymując śmiech. Hermiona potwierdziła słowa przyjaciółki.
- A słyszałyście o Śmierciozercach?
- Niee, a o czym miałyśmy słyszeć - teraz im powiększyły się oczy.
- Mam za długi język, za długi...
- Hagrid, przecież wiesz, że nam możesz powiedzieć. Nikomu się nie wydamy, przysięgamy.
- No dobrze. Ostatnio z Azkabanu uciekło dwóch Śmierciozerców i gadają, że ktoś z Ministerstwa im pomógł. Mówią, że znowu coś knują.
- No nie. Dopiero co pokonaliśmy Voldemorta, a oni znowu chcą zaczynać wojnę - na twarzy Hermiony było widać zarówno złość, jak i zawiedzenie. Myślała, że jak pokonają Czarnego Pana, to wszystko się ułoży. Niestety, zawsze wszystko musi się popsuć. Zawsze. Nigdy nie pozbędą się tych wszystkich, którzy nadal wierzą w powrót Voldemorta. Po dość długiej rozmowie dziewczyny zdecydowały się wracać.
- My już chyba pójdziemy - pożegnały się miło z Hagridem, po czym wróciły do Hogwartu. Gdy były przy wejściu, brunetka przypomniała sobie o planie związanym z Draconem.
- Ginny, ja muszę coś załatwić. Spotkamy się później, okej?
- A...ale co musisz załatwić? - Zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Później ci wszystko wyjaśnię.
-----
Po tym, jak dziewczyny rozeszły się do swoich dormitoriów, Miona przebrała się w wygodne dżinsy, i swój ulubiony, zielony sweter.
- Mogłam pożyczyć od Harry'ego pelerynę - powiedziała sama do siebie. - no nic, bedzie trochę trudniej, ale łatwo się nie poddam.- wyciągnęła ze swojej torebki eliksir niewidzialności. Była pewna, że kiedyś jej się przyda. Dziś był ten dzień. Schowała do kieszeni fiolkę z eliksirem. Poczuła, jak napływa do niej pewność siebie. Wybrała się na korytarz. Znała pewne miejsce, o którym wiedziała tylko ona i jej przyjaciele, bo sama je kiedyś stworzyła. Wiedziała, że bez trudu może się tam ukryć, i nikt jej nie zauważy.
Gdy już była na miejscu, upewniła się, że nikt jej nie widzi, po czym wypowiedziała zaklęcie które otwierało jej kryjówkę.
- Indertius - po wypowiedzeniu tych słów oczom Hermiony ukazała się mała dziura w scianie, do której weszła po, czym dziura jakby zniknęła. Brunetki nie dało się zobaczyć, za to ona widziała wszystko. Była ukryta za niewidzialną barierą, przez którą bez trudu można przejść. Była dumna z siebie, że udało jej się stworzyć taką skrytkę. Na jej nieszczęście od teraz tą kryjówkę znał także pewien Ślizgon. Nie zauważyła go wcześniej, bo zdążył się ukryć za ścianą. Widział jak Miona otwierała swoje miejsce ukrycia i postanowił to wykorzystać. Jakby nigdy nic szedł korytarzem, a gdy był naprzeciwko dziewczyny, zatrzymał się. Hermiona zaczęła się bać. Miała wrażenie, jakby blondyn wiedział, że ona tu jest. Rzeczywiście wiedział. Jednak po chwili ruszył dalej. Wiedział, że za chwilę gryfonka pójdzie za nim. Udał się w stronę pokoju wspólnego Slytherinu. Poszła za nim, ale przed tym wypiła eliksir. Nie wiedziała dokładnie, ile działa. Zaryzykowała.
- Potrafi się ukrywać, to trzeba przyznać - pomyślał Draco. Szedł w stronę swojego prywatnego dormitorium. Gdy był przy drzwiach, otworzył je, jakby czekał, aż ktoś za nim wejdzie. Hermiona nie domyślała się tego, co knuje ten mężczyzna. Gdy zamknął drzwi, postanowił pójść do łazienki. Zastanawiał się, czy dziewczyna za nim pójdzie.
- Nie, to niemożliwe, Granger taka nie jest - pomyślał. Miał rację, Miona usiadła na łóżku i rozejrzała się po pokoju. Było tu nadzwyczajne ładnie. Panował tu porządek, ściany były w kolorach szmaragdu i szarości. Zastanowiła się, ile jeszcze będzie działać eliksir. Miała nadzieję, że jak najdłużej. Gdy Draco wyszedł z łazienki, była zaskoczona. Był bez koszuli. Nigdy nie widziała jego torsu. Był dość umięśniony. Przez chwilę przez myśl przeszło jej to, że Malfoy jest dość przystojny.
- Dość! -pomyślała, próbując opanować swoje myśli, jednak to dużo nie dało. Caly czas była wpatrzona w niego jak w obrazek. Przez to nie zauważyła, że eliksir przestaje działać. Chłopak to wykorzystał. Podszedł do niej i złapał ją za nadgarstek. Nie zdążyła zareagować. Chwilę później była przyciśnięta do ściany. Tors Dracona i jej klata piersiowa ściśle do siebie przylegały. Była zdezorientowana. Nie wiedziała, co zrobić, stała w pokoju Malfoya, przeciśnięta do ściany.
- To koniec - wyszeptała, a z jej oczu popłynęły prawie niewidoczne łzy.
- To dopiero początek - odpowiedział szyderczo się uśmiechając, po czym delikatnie musnął jej usta. Tego się nie spodziewała. Kątem oka zauważyła duży kominek, a na nim proszek Fiuu. Pomyślała, że może uda jej się uciec. Chciała odepchnąć chłopaka. Był zbyt silny. Po chwili chciał ją ponownie pocałować, ale odwróciła twarz. Nie chciała tego czuć drugi raz. Nie potrafiłaby znowu powstrzymywać się od odwzajemnienia pocałunku. To było zbyt przyjemne. Czuła, że chce to powtórzyć, ale bała się konsekwencji. Nie mogła tak dłużej stać w bezruchu. Bała się, że może zdarzyć się coś o wiele gorszego niż tylko pocałunek. Tym razem odepchnęła Ślizgona znacznie mocniej. Uciekła w stronę kominka, złapała garść proszku Fiuu i szybko przeniosła się do swojego dormitorium.
-----
Gdy już była w swoim pokoju, usiadła na łóżku, nakryła twarz rękami i zaczęła cicho płakać. Właśnie zdała sobie sprawęz tego, co tak naprawdę się stało. Nawet w najgorszych snach czegoś takiego by się nie spodziewała. Chciała o tym zapomnieć. Wymazać to z pamieci. Była już dość późna godzina, więc poszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i ubrała się w piżamę. Chwilę później była w łóżku. Cały czas miała w głowie słowa Draco: "To dopiero początek". Co to oznaczało? W głowie miała najgorsze myśli. A co jeśli ten arystokrata bez skrupułów posunie się jeszcze dalej? Co, jeśli postanowi się zemścić? Przecież wszyscy wiedzą, do czego jest zdolny. To najbardziej wredny, zrozumiały i egoistyczny Ślizgon, jakiego kiedykolwiek poznała. Zaczęła żałować, że w ogóle zdecydowała się za nim iść. Jednak cieszyła się, że doszło tylko do pocałunku. Nie zniosła by dłużej bliskości jego ciała. Był taki męski. Gdy zasnęła, śniła jej się ciągle ta sama scena. Scena pocałunku w dormitorium Ślizgona. Tylko że we śnie odwzajemniła ten pocałunek. Czuła się tak dobrze w jego ramionach. Czuła się jakby poza nimi nie było niczego innego. Nic się nie liczyło. Tylko oni.
-----
Hejka! :)
W końcu skończyłam drugi rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba, za wszelkie błędy przepraszam :) Dedykuję go mojej przyjaciółce Natalii i Rozalii Malfoy :*
Więc, zapraszam do czytania :* Chciałabym wiedzieć, ile osób czyta mojego bloga, wiec jeśli go czytasz, zostaw komentarz :D
Pozdrawiam
Slytherin Princess
O cholibka... To jest piekielnie dobre! Draco taki cudowny *.* I jak sobie wyobrażam, jak całował Mionę... Boziu, po prostu nie mogę! Zakochałam się w Twoim Dramione!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nexta ;)
Pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy
Dziękuję ♥
Usuńświetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńAh, dlaczego ona nie chciała odwzajemnic pocałunku w świecie realnym tylko we śnie? :C chociaż to dobrze, strasznie lubię taką zabawę ww kotka i myszkę :)
OdpowiedzUsuń+ zachochalam się w "twoim" Draco :3
http://slughorn.blog.pl
Jak zwykle świetnie ^^!
OdpowiedzUsuńŚwietny, super, niesamowity! Twoje dramione jest po prostu mega! Weny życze !!! :*
OdpowiedzUsuńrobi sie coraz ciekawiej;) czyżby Draco podkochiwał sie już w Hermionie?;)
OdpowiedzUsuńwww.swiatlocienn.blog.pl
Wielkim plusem jest to ze Hermiona jest Hermionom ta pompc w bibliotece byla bardzo dobra. Draco to Draco i bardzo dobrze bo takiego go wszyscy kochamy.
OdpowiedzUsuńLexe czytac dalej
http://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/?m=1